Patrz w górę

Słuchałem, jak Tomasz Stawiszyński w Magazynie filozofa w radio Tok FM stwierdził, że Nie patrz w górę jako kino rozrywkowe sprawdza się świetnie, ale jako diagnoza cywilizacji wobec kryzysu klimatycznego jest nie do obronienia. Z dwóch powodów, jak powiada. Po pierwsze, ze względu na uproszczenia, sytuujące film raczej po stronie kina tożsamościowego, niż krytycznego, bowiem podział na myślących-dobrych i tępych-złych jest tam aż nazbyt ewidentny; po drugie, ze względu na apokaliptyczność wizji. Apokalipsa bowiem ma się w mediach – szczególnie społecznościowych – znakomicie i trudno pomyśleć, że news o rychłym końcu cywilizacji mógłby zostać przez nie zignorowany.

Nie zgadzam się z opinią autora powyższej recenzji, choć rozumiem – i nawet w znacznym stopniu podzielam – jego argumentację. Według mnie bowiem Don’t look up jest karykaturalną satyrą i alegorią. Karykatura z istoty rzeczy wyolbrzymia pewne cechy portretowanej rzeczywistości i – zachowując podobieństwo do oryginału – przedstawia je w prześmiewczy sposób. Prześmiewczość, a zatem pewna jednostronność i aksjologiczne skrzywienie, to cecha satyry. Alegoria natomiast, opowiadając swoją historię, wskazuje – w sposób mniej lub bardziej zawoalowany – na coś innego, na jakieś inne znaczone.

Film Adama MacKaya bardzo dobrze radzi sobie z taką estetyką. Jeśli ktoś chce traktować go jako pogłębioną analizę krytyczną kondycji cywilizacji Zachodu wobec kryzysu klimatycznego, to, w mojej opinii, źle lokuje swe oczekiwania. Nie oznacza to jednak, że Nie patrz w górę jest wyłącznie kinem rozrywkowym, nieodnoszącym się w żaden sposób do rzeczywistości społecznej. Jest to odbicie tejże rzeczywistości w krzywym zwierciadle, pewne obszary są spłaszczone, inne komicznie wyolbrzymione, jednak odniesienie do świata jest widoczne i czytelne. Można się z niego pośmiać, choć trochę przez łzy.