Murzyni w Wiedźminie Netflixa

„Driady z Brooklynu”, „czarne elfy”, „gdzie jest słowiańskość”, „Średniowieczna Europa tak nie wyglądała”… Netflixowemu Wiedźminowi można zarzucić wiele, jednak dużej grupie fanów najbardziej przeszkadzają kolorowi aktorzy. Przyznaję, że czytając książki Sapkowskiego nigdy oczyma wyobraźni nie widziałem czarnoskórych czy skośnookich wieśniaków i rycerzy, tymczasem w nowym serialu nie da się ich nie zauważyć. Zastanawiając się, czy mi to przeszkadza i jak to rozumieć, doszedłem do interesującej (przynajmniej dla mnie) konkluzji.

Po pierwsze – nie, nie przeszkadza mi czarnoskóra Eithne czy Fringilla, choć zwyczajnie nie podobają mi się. Ale przecież nie muszą. Z jednej strony uznałem, że to dość oczywiste, że adresowany do międzynarodowej społeczności serial będzie obsadzał w wielu rolach kolorowych aktorów. Po drugie, nie wydaje mi się, aby świat fantasy musiał koniecznie ograniczać się do białych mieszkańców. Tym bardziej, że Andrzej Sapkowski, o ile dobrze pamiętam, zazwyczaj nie opisywał koloru skóry postaci n-planowych.

Po drugie – rzekoma słowiańskość świata Wiedźmina to moim zdaniem mit. Złudzenie, wzmocnione przez bardzo słowiańską estetykę gier o Wiedźminie od CD Projekt RED. Estetyka ta, żeby było jasne, bardzo mi odpowiada. Przesiąknięta słowiańskim folklorem muzyka Percivala również. Nie mam nic złego do powiedzenia o interpretacji prozy Sapkowskiego przez CDPR, a jakieś pretensje o ukryty rasizm, podnoszone np. przez Polygon, uważam za grubo naciągane. Jednak, co trzeba podkreślić, to była interpretacja. Bo spójrzmy, z czego się składa świat przedstawiony w książkach o Wiedźminie? Ze wszystkiego! Sapkowski był zwyczajnie zachłanny i brał wszystko zewsząd. Postać takiej, dajmy na to, strzygi zaczerpnął od Słowian, ale przecież elfy, krasnoludy, syreny, smoki, motywy z baśni braci Grimm czy Andersena, Pani Jeziora czy drakkar z trupich paznokci to nie są słowiańskie wątki. To wątki ze wszystkich możliwych mitologii i kultur. I żeby nie było – nie tylko europejskich, bo przecież jedna z kluczowych istot dla głównego wątku fabularnego, czyli miłości Geralta i Yennefer, to dżinn! Dżinn, istota z wierzeń muzułmańskiej Arabii!

Zatem słowiańskość Wiedźmina spokojnie możemy włożyć między bajki.

Zatem dlaczego nie miałoby być w przedstawionym świecie kolorowych mieszkańców? Gdy tak sobie o tym myślałem, doszedłem do wniosku, że przecież Sapkowski wymyślił jakiś wschód i jakieś południe, Zerrikanię, Ofir… Można założyć, że na południe od Nilfgaardu leżą chyba jakieś ziemie i wedle wszelkich prawideł (natężenie światła słonecznego, melanina w skórze itp.) powinni tam mieszkać czarnoskórzy mieszkańcy. Można pomyśleć, że ci mieszkańcy przybywają na północ z handlem i rzemiosłem, osiadają, zakładają rodziny, zaś jasnoskórzy mieszkańcy północy migrują czasem na południe – w tych samych celach. I gdy tak sobie myślałem, doszedłem do wniosku, że tkwi w tym ten sam błąd, który każe innym doszukiwać się prostych analogii między Kontynentem a Średniowieczem. Podstawowe nieporozumienie, na które wskazuje konstrukcja świata przedstawionego. Mianowicie, ludzkość na Kontynencie nie ewoluowała. Ona pojawiła się stosunkowo niedawno (przynajmniej w rozumieniu genetyki) za sprawą Koniunkcji Sfer. I doprawdy, trudno mi wyobrazić sobie, że koniunkcja ta objęła tylko jasnoskórych osobników, albo że Murzynów rzuciła na południe, skośnookich na wschód, a białych na Północ. Albo że okręty, którymi jakoby przypłynęli, zupełnie przypadkiem skierowały się w rejony geograficzne odpowiadające z grubsza znanej nam geografii Ziemi. To bez sensu.

Znacznie bardziej prawdopodobne jest, że jeśli ludzkość jako całość, a nie jako fragment, pojawiła się na Kontynencie za sprawą jakiejś tajemnej, międzywymiarowej migracji, to wyłoniła się tam w formie wymieszanej, a nie jednorodnej. Nie sami biali, sami czarni czy sami żółci (lub czerwoni), ale wszyscy razem, w kupie. A skoro tak, to nie widzę przeszkód, aby wieśniak z Redanii lub kowal z Blaviken byli Murzynami.

Bo jeżeli za sprawą Koniunkcji Sfer na Kontynent przybyć by mieli wyłącznie biali osadnicy, to rzeczona koniunkcję bezwzględnie należałoby oskarżyć o rasizm 😉

Reasumując, nie przeszkadzają mi zupełnie kolorowi aktorzy w netflixowej interpretacji sagi o Wiedźminie. Przeszkadza mi natomiast parę innych rzeczy. Ale o tym w innym wpisie.