W Imperium chmur Jacek Dukaj idzie na całość. Czytając Po piśmie jakiś czas temu odnosiłem wrażenie, że autor ten zmierza w zakresie języka zupełnie bezkompromisowo w rejony zupełnie pozaliterackie – w tym sensie, że nie literatura jako opowieść staje się ich celem i nie o styl jako o sposób ubierania rzeczy w słowa chodzi, ale o język jako możliwość opowiadania czegokolwiek w ogóle. Imperium chmur to w moim odczuciu książka, która eksploruje te właśnie rejony.
Dukaj pisze:
Spośród wielu niemożliwych lub prawie-niemożliwych wyzwań, jakie przyciągają mnie niczym ogień ćmę, stworzenie haiku prozą jawiło mi się szczególnie szlachetną formą literackiego seppuku.
[…] Rozkoszny absurd tego wyzwania przemawia już w tej sprzeczności: haiku wszak to przysłowiowa zwięzłość, spektakularny ascetyzm słowa: siedemnaście sylab, trzy linijki w łacińskim zapisie. Rozwiniesz haiku – zanegujesz haiku.
Jacek Dukaj, Imperium chmur, s. 259
Tak jak haiku odrywa się od swej treści poprzez formę, a raczej formą komunikuje znaczenie będące czymś niewyrażalnym poprzez treść, tak i Dukaj próbuje w swej książce formą zbudować treść będącą czymś innym niż fabuła, czymś poza fabułę wykraczającym. Bo sama fabuła jest raczej błaha (uwaga, spoiler!): ot, do Japonii przybywa emisariusz znanego z Lalki Prusa pana Wokulskiego oraz doktora Geista i uczy Japończyków sztuki wytopu metalu lżejszego od powietrza. Jego tłumaczką jest Kiyoko, z której perspektywy poznajemy tę opowieść. Japończycy budują z tej nowej, niezwykłej materii flotę powietrzną, która odmienia losy świata oraz cywilizacji i na przestrzeni lat wiedzie Kraj Kwitnącej Wiśni ku roli światowego hegemona. Kurtyna.
Wartość powieści zasadza się w języku, którym jest opowiedziana. To język ascezy i obrazów, oszczędna, pełna rzeczownikowych i bezokolicznikowych skrótów narracja, niebędąca nawet często narracją, tylko obserwacją działań i myśli bohaterów. O co chodzi, gdzie jest autor, gdzie fabuła – to kwestie, które czytelnik musi sobie dorozumieć. Gdzieś między wierszami rodzi się też znaczenie i zasadniczy twist (jeśli można tak powiedzieć) tej historii. Emisariusz Wokulskiego i Geista, doktor Julian Ochocki, dysponujący teorią tetsu tamasi, czyli metalu lżejszego od powietrza, nie ma pojęcia, jak przekuć tę teorię w praktykę; pomiędzy nim a technologią stoi bowiem tłumaczka, Kiyoko, która spisuje jego myśli w swoich prywatnych notatkach sokki i następnie tłumaczy je na zrozumiałe dla stoczniowców i technologów oficjalne pismo kanji oparte na znaczeniach:
Kiyoko unosi wtedy pędzelek i maluje pełne kanji w rogu notatnika sokki […]
Jacek Dukaj, Imperium chmur, s. 86
Gdzieś pomiędzy zachodnią, logiczną, poprawną względem naukowej metody teorią Ochockiego, a praktyką i technologią, wyrażoną w tłumaczeniu (found in translation), powstaje możliwość wytopu tetsu tamasi i ani Ochocki, ani Kiyoko, ani nikt inny nie wie tak naprawdę dlaczego to działa. A działa.
Ta treść, przebłysk nowego sensu jak cięcie katany w poprzek haiku, ta forma, przebłysk znaczeń przez językowe, piękne zmagania Dukajowej formy – to właśnie Imperium chmur. Powieść, która będzie – w moim odczuciu – klasycznym love or hate situation. Dla jednych będzie mistrzostwem, dla innych chłamem.
Japoński kontekst wydaje mi się ciekawy i trafiony jeszcze z jednego względu. Kojarzy mi się z futurystycznymi mangami i anime. Metodą powszechnie stosowaną przez mangaków (bądź ich scenarzystów) w budowaniu fabuł jest snucie opowieści o możliwej technologii, zbudowanej na irracjonalnym, niepojętym jądrze. Evangelion, Knights of Sidonia (lub inne dzieła Tsutomu Nihei), Texhnolyze, młodzieżowy Elfen Lied… To tylko kilka, które przychodzą mi do głowy, a jest tego sporo i wielu tytułów nie jestem w stanie teraz sobie przypomnieć czy odnaleźć. Jest to przy tym coś zasadniczo innego, niż science-fiction, bo mimo że sam konstrukt technologiczny, wyobrażony w tych historiach, jest czymś zasadniczo spójnym i logicznym, to jednak podstawa, sama możliwość tego konstruktu, wydaje się irracjonalna. To właśnie sprawia, że mangi (i anime) te mają ten dziwny, odrealniony charakter. Widzę tu pewną duchową korespondencję z Dukajem.