Bardziej niż bardzo

Przeczytałem ostatnio, że poznańska posłanka Lewicy wojuje z ciężarówkami anty-LGBT, nadającymi z głośników hasła przeciwne ruchom na rzecz osób nieheteronormatywnych i wożących na plandekach homofobiczne hasła, zgłaszając je na Policję. Przypomniał mi się w tym kontekście ruch Neue Slovenische Kunst i pomyślałem, że to zupełnie błędny sposób działania. Sprzeciwiając się ideologii (a pisałem już, że anty-LGBT nosi wszelkie symptomy ideologii), nie ma większego sensu operować w obrębie porządku prawnego i procedur, bo one nie dotykają w ogóle warstwy idei. Z ideologią walczyć można poprzez konfrontację z inną ideologią lub poprzez dekonstrukcję jej bądź to na drodze krytycznego namysłu (mało skuteczne, wąskie grono odbiorców), bądź posuwając ją do granic absurdu (vide Pomarańczowa Alternatywa).

Wyobrażam sobie taką sytuację, że za ciężarówkami anty-LGBT jeżdżą lewaccy cykliści z boomboksami, zagłuszając komunikaty puszczaną na cały regulator, zapętloną Bogurodzicą. Jak w 1410 pieśń poniosła polskie rycerstwo do zwycięstwa ze zjednoczoną (pod krzyżackim sztandarem) Europą, tak i dziś niechaj poniesie farbowanych rycerzy cnoty do zwycięstwa ze zjednoczoną (pod gwiaździstym sztandarem) Unią Europejską. Przynajmniej jeśli chodzi o jej liberalno-obyczajowy wymiar. A podpierając się chrześcijańskimi wartościami do osiągania politycznych celów, jakże to żądać ściszenia Bogurodzicy? Czy walka z Bogurodzicą nie byłaby piękną alegorią całej sytuacji?

Inna rzecz, że ważne sprawy dzieją się obecnie np. w Mińsku. Polska wojenka o to, kto z kim sypia, nosi znamiona farsy.