24 lutego 2022 roku Rosja Putina zaatakowała Ukrainę.
Ta data przejdzie do historii jako dzień, w którym prysł sen o pokoju w Europie. Siedemdziesiąt siedem lat – tyle potrzebowaliśmy, aby zapomnieć o drugiej wojnie światowej i stanąć niebezpiecznie blisko przepaści. Trzecia wojna jest o jeden, niewielki krok od nas.
G. snuje wizje ucieczki na zachód, jeżeli konflikt eskaluje na Polskę. Ja przytakuję jej uspokajająco, jednak nie mam wcale pewności, jak bym postąpił. Ucieczka wydaje mi się racjonalna, ale także niewłaściwa. Obawiam się, że mogę być głupcem, który da się zmielić żarnom historii, myśląc, że broni swojego kraju. Mam nadzieję, że pozostanę w trybie przypuszczającym i rzeczywistość nie zmusi mnie do podjęcia decyzji.
Setki tysięcy Ukraińców przekraczają naszą wschodnią granicę. Nie dalej, jak kilka miesięcy temu Polacy dali popis nieludzkiej postawy względem migrantów próbujących dostać się do nas z Białorusi. Obecnie dają popis bezprecedensowej wielkoduszności, spontanicznie organizując pomoc dla uciekających sąsiadów. Poruszenie jest olbrzymie, niemal każdy próbuje dorzucić od siebie choć trochę dobra. Liczne zbiórki odzieży, sprzętu i wyżywienia, organizacja transportu i zakwaterowania budują wiarę, że jeszcze wyjdziemy na ludzi.
Czy to się na coś zda? Ukraina broni się zaciekle. Putin – od dziś do spółki z Łukaszenką – ślą nań kolejne oddziały żołnierzy. Unia Europejska i NATO dociskają agresorów sankcjami, które – zdaniem ekspertów – są absolutnie bezprecedensowe w skali kilkudziesięciu lat. Na wschodniej flance NATO, która przecież pokrywa się w znacznym stopniu z Polską wschodnią granicą, gromadzi się coraz więcej sił Sojuszu.
Źle to wygląda.