Dzień jest ciepły, z gatunku tych naprawdę upalnych. Prognozy pogody zapowiadały na dziś napływ zwrotnikowego powietrza z rozgrzanych obszarów europejskiego południa i wygląda na to, że nie kłamały.
Drogami ekspresowymi i autostradami mkną w kierunku morza dziesiątki aut. W klimatyzowanych wnętrzach skwar nie jest dotkliwy, wystarczy jednak zatrzymać się na postój, by poczuć śródziemnomorskie wprost upały. Uczestniczymy w tej sezonowej migracji, jadąc na północ, jak masa innych rodaków, jednak za kilkadziesiąt kilometrów odbijemy na wschód w stronę Mazur. Północno-wschodnia Polska to nasza destynacja podczas tegorocznego letniego urlopu. Teraz jednak stoimy w jednym z punktów postojowych – MOP-ów – tych przydrożnych mini miasteczek, złożonych zazwyczaj ze stacji benzynowej, publicznych toalet oraz restauracji sieciowych.
Tutejsze miasteczko jest wyjątkowo rozbudowane. Obok siebie współegzystują Orlen i Shell. Przy jednym z nich wybudowało się KFC, przy drugim ulokowano McDonald’sa. Oba przybytki są pełne podróżnych, a wszystkie parkingi są pełne aut. Zaparkowałem więc na uboczu, na jednym z najbardziej oddalonych miejsc (i dlatego zapewne wciąż wolnych). Słońce praży bez litości, a delikatne powiewy wiatru nie są w stanie dostarczyć wytchnienia.
Takie słowa zanotowałem sobie podczas postoju w drodze na wakacje. Blisko dwa tygodnie później dotarły do nas informacje o masowych pożarach w krajach basenu Morza Śródziemnego. Myślę, że opisany skwar był jedynie lichym przybliżeniem tego, na który narażone były suche na wiór wyspy Grecji oraz chorwackie, portugalskie czy hiszpańskie wybrzeża.
Sekretarz generalny ONZ mówi o końcu globalnego ocieplenia i początku globalnego wrzenia. To oczywiście emocjonalna wypowiedź, której wydźwięku nie sposób zignorować dziś, gdy południe Europy stoi w ogniu (dosłownie i metaforycznie), a która – jestem przekonany – popadnie w zapomnienie, gdy tylko śnieg spadnie w zimie lub chłody przeciągną się na czas majówki (jak w tym roku). Przez nasz kraj obecnie przewalają się nawałnice, zalewając miasta hektolitrami wody. Już słyszę te głosy klimatycznych sceptyków, którzy zastanawiają się zapewne, gdzie ta susza.
Cóż, zapraszam np. nad Narew. Boczne koryta są suche na wiór, zaś stan wody sięga jedynie absolutnych nizin skali.