Sky is the limit

Zawsze była ambitna, choć łatwo było tego nie dostrzec w niewysokim ciele, za dziecięcą twarzą, rozświetlaną promiennym uśmiechem. Skrupulatna, dokładna i konsekwentna, podążała małymi krokami w stronę samorealizacji, nie oglądając się za siebie. Na najdrobniejsze sukcesy reagowała pełnym entuzjazmu „Cudownie!”. Niepowodzenia przyjmowała tak, jakby nie wywierały na niej większego wrażenia. Sprawiała wrażenie, jakby wymazywała je z pamięci lub odwracała od nich wzrok.

Wybrała bardzo nieżyciowe studia, żywiła bezczelnie lewicowe poglądy, nie oglądała się na trendy i nie zajmowało jej to, co doraźne i popularne. Tak, była w jakiś sposób antysystemowa, jednak antysystemowością zupełnie inną, niż ta charakteryzująca pełne ignorancji populizmy drugiej dekady XXI wieku. Była to raczej postawa braku jakichkolwiek oczekiwań wobec własnego państwa, ustroju czy społeczeństwa; wewnętrzne przeświadczenie, że sama ulepi sobie przyszłość według swojego pomysłu. Wizją tą starała się zarażać otoczenie. „Oczywiście, że damy radę. Jeśli nie my, to kto?”, zwykła wykrzykiwać podczas knajpianych dyskusji w tych późnostudenckich latach, gdy puby pełne były jeszcze tytoniowego dymu i nikt nie sprawdzał powiadomień z Messengera.

Ruszyła w świat wraz z przyjaciółmi od razu, jak tylko stało się to możliwe, natychmiast po przystąpieniu kraju do europejskiej wspólnoty bez granic. Natychmiast poczuła się obywatelką świata, w otwartej Europie znalazła się jak w domu, mimo że widziała jasno, że jest domownikiem kategorii drugiej lub trzeciej. Nie bała się jednak żadnej pracy i stopniowo, rok po roku, realizowała się coraz bardziej. Do kraju wróciła, jednak na krótko. Nie czuła się w nim już jak u siebie. Za mało w nim było powietrza, za mało Zachodu.

Tak, to jest poniekąd historia sukcesu, może nie od zera do milionera, lecz na pewno znikąd do krainy własnych marzeń. Przez lata goniła za snami; obecnie to sny gonią za nią, a szklany sufit zdaje się unosić ponad górne warstwy stratosfery. Może nie od razu jak aspiracje SpaceX, ale kto wie? Kto wie?

Czy nadal jest antysystemowa? Trudno ocenić. Nie zadaje sobie tego pytania, zasiadając w szklanych biurach, gdzieś na wyżynach managementu wiodących agencji marketingowych. Jej żywioł, domena, narzędzie pracy i pole ekspertyzy to Facebook, którego symbolem jest przecież uniesiony w górę kciuk.

Jestem przekonany, że nadal wykrzykuje „Cudownie!”.