Reakcja z definicji spóźniona

Przelewam frustrację do internetów. Na własny blog, bez obrażania bliźnich, więc chyba w sposób zdrowy. Trudno ocenić.

Trudno ocenić – to hasło klucz tego wpisu. Mam znajomego, który z zapałem godnym lepszej sprawy powiela rozmaite fake newsy i rozpowszechniane w ramach dezinformacji wpisy. Ja natomiast nie interesuję się tymi tematami wcale, w związku z czym w sytuacji, gdy potrzebna jest szybka reakcja na daną „rewelację”, nie mogę stanąć na wysokości zadania. Z założenia chcę najpierw dotrzeć do źródła, sprawdzić o co chodzi, kto i w jakim kontekście co powiedział.

Rezultat jest taki, że gów…, przepraszam, mleko się rozlewa, bo rzeczony znajomy zdąży rozpowszechnić swoją wersję wydarzeń, ja zaś nie zdążę przeprowadzić jej weryfikacji.

Mam przeczucie, że z założenia reakcja na dezinformację musi być spóźniona, ponieważ rzetelne odniesienie się do najbardziej nawet absurdalnych treści wymaga przynajmniej kilkunastu minut na wykonanie researchu. Jest tak, bo w pierwszej chwili i bez kontekstu trudno ocenić, czy dana treść, wypowiedź lub wiadomość jest zgodna z prawdą.