Porozmawiajmy o cieniu, czyli niedziela z estetyką japońską

Pochwała cienia Jun’ichirō Tanizakiego stała na mojej półce już od jakiegoś czasu. Kupiłem ją pod wpływem impulsu kilka miesięcy temu i również pod wpływem impulsu postanowiłem dziś przeczytać. Pochwała cienia to ledwie siedemdziesiąt pięć stron z niewielkim okładem; siedemdziesiąt pięć wydrukowanych na eleganckim papierze pagin, które w sam raz nadają się na kilka przedpołudniowych, niedzielnych godzin. A kilka godzin z estetyką japońską to coś, co spokojnie można uznać za godną strawę duchową o nieco egzotycznym smaku.

Jak pisze tłumacz Henryk Lipszyc:

Czytając po raz kolejny Pochwałę cienia, miałem wrażenie, jakbym słuchał erudyty snującego opowieści w gronie przyjaciół zebranych przy czarce sake.

Pochwała cienia, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2016, str. 5

Faktycznie, książeczka, będąca długim, luźnym esejem, zręcznie manewruje między swobodną opowieścią o roli cienia w japońskiej estetyce, a pogłębioną, filozoficzną analizą. Poszczególne rozdziały łączą się ze sobą, lecz każdy z nich opisuje nieco inny aspekt japońskiej kultury. Nie unosimy się tu w nie wiadomo jak wysokich rejestrach. Owszem, są rozdziały o nieco sakralnym wydźwięku, ale dość powiedzieć, że jeden z pierwszych rozwodzi się na pięknem japońskich wychodków by zrozumieć, że autora interesuje estetyka na wszystkich poziomach.

(Nawiasem mówiąc, ten akurat rozdział przypomniał mi natychmiast fragment Wyznań św. Augustyna, w którym opowiadał on, że nie widzi nic zdrożnego w modleniu się podczas wizyty w wychodku.)

Pochwała cienia powstała w latach 30. XX wieku i jest to samo w sobie ciekawe, bo czytamy ją też jako opis gwałtownie zmieniającej się Japonii. Kraj Kwitnącej Wiśni nie podzielił kolonialnego losu Chin czy wielu innych azjatyckich państw. Zderzając się z rozwiniętą i ekspansywną kulturą XIX-wiecznego Zachodu Japończycy pojęli, że albo przejmą jego wzorce i przetrwają, albo zostaną podporządkowani. Wybrali to pierwsze – z wszystkimi tego konsekwencjami i o tym też mówi autor na kartach Pochwały cienia.

Bardzo ciekawe są filozoficzne, fenomenologiczne fragmenty, w których Jun’ichirō Tanizaki rozważa wpływ drobnych czynników sprawczych na całą kulturę. Szczególnie przypadły mi do gustu rozdziały Oświetlenie, ogrzewanie oraz Rojenia pisarza (strony 22 i 25), w których autor rozważa, co by było, gdyby Wschód wymyślił i wprowadził do powszechnego użytku pewne proste wynalazki Zachodu, jak choćby wieczne pióro, czy mniej proste, jak fotografia, kinematografia, metody rejestracji dźwięku. Albo rozdział Papier, patyna, nefryt, w którym opowiada, dlaczego dla Japończyka to właśnie niedoczyszczone srebra są piękne, nie zaś te lśniące i czyste.

Jeśli nawet zdarza nam się używać srebrnych czajniczków, czarek lub karafek […] nie czyścimy ich. Przeciwnie, doznajemy przyjemności dopiero na widok przedmiotu, który z czasem traci połysk i pokrywa się warstwą ciemnej, okopconej patyny.

Cóż, jeśli o to chodzi, japońska estetyka na pewno jest mi bliska.