Możliwości i niemożliwości

Siedząc na toalecie, drobną kwotą, wspieram walczących w Donbasie żołnierzy za pośrednictwem popularnego portalu zbiórkowego. Kilkoma kliknięciami dorzucam swój niewielki wkład do toczącej się setki kilometrów stąd wojny. Być może kwota ta trafi do cywili. Być może zamieniona zostanie na środki opatrunkowe lub leki. Być może natomiast kupione zostaną za nią pociski, które pozbawią życia lub zdrowia jakiegoś rosyjskiego szeregowca. Nie wiem tego, podobnie jak wielu innych rzeczy dotyczących tej wojny. Przychodzi nam podejmować decyzje w warunkach coraz większej niewiedzy.

Dziwna to wojna i dziwne to czasy, w których pojęcie realności rozpościera się poza fizykalny świat na całą cyfrową aurę, która tenże spowija. Na internetowych forach, w społecznościowych sieciach i w komentarzach pod artykułami na popularnych portalach informacyjnych toczy się walka o świadomość mas. Koncepcje i idee ścierają się ze sobą, za szeregowców mając bądź to zdyscyplinowane armie zawodowych trolli, dysponujących dodatkowo wsparciem automatycznych algorytmów, bądź pożytecznych idiotów, którzy autentycznie przekonani o swojej słuszności szerzą sprzyjające szkodliwym interesom myśli. Myśli te, w zwerbalizowanej formie, słyszę od czasu do czasu od swoich znajomych. Skala zjawiska jest powszechna, coraz trudniej jest zachować otwarty i krytyczny umysł. Otwarty i krytyczny umysł dostrzega niuanse, jest świadomy uwikłań i założeń, a taka konstytucja nie sprzyja skuteczności w dyskusji. Erystyka straciła dziś na subtelności. To nie wytrawni szermierze wygrywają starcia, tylko uzbrojone w kosy lub cepy masy.

W tle malują się natomiast większe i bardziej uniwersalne wyzwania. W wolnej karcie mojej przeglądarki internetowej wciąż wisi, jak wyrzut sumienia, karta ruchu Solidarności Klimatycznej, przypominając mi, że pora włączyć się w działania w sposób bardziej czynny, niż ten ograniczający się do lektury specjalistycznych publikacji na temat globalnego ocieplenia. Czekam na dzień, gdy po prostu wypełnię formularz i dołączę do ruchu wierząc, że ten dzień nastąpi.

Powstrzymuje mnie, między innymi, chroniczny brak czasu. Niedoczas definiuje moją codzienność. Chciałbym zrobić zbyt dużo w stosunku do swoich możliwości, zarówno na niwie zawodowej, jak i osobistej. Chciałbym więcej pisać. Brakuje mi choćby pół godziny na dzień, by spisać swoje myśli. Chciałbym więcej się nauczyć. Perspektywy rozwoju wydają się nieskończone, zasób wiedzy, po którą można by sięgnąć, wręcz oceaniczny, moja dyspozycyjność zaś dalece niewystarczająca. Chciałbym więcej się ruszać, móc wspinać się częściej, niż raz na tydzień, wybierać się na rowerowe wycieczki nad rzekę i po prostu gapić się na upływający nurt, jak przed laty. Chciałbym wreszcie spędzać więcej czasu z rodziną, grać w planszówki i oglądać seriale. Być nie tylko dla siebie, lecz również dla innych.

Jeśli dołożyć do tego fakt, że około osiem godzin na dobę muszę poświęcić na pracę – czynność, którą też lubię i która przynosi mi wiele satysfakcji – to łatwo policzyć, że rachunek dobowy się, bynajmniej, nie dopina.

Z całą pewnością nie dotyczy to tylko mnie. Żyjemy za szybko, jako cywilizacja. Jesteśmy kulturą, która zbyt wiele srok pragnie złapać za ogon, która chce – nawiązując do tytułu filmu – wszystko, wszędzie, na raz. Jesteśmy zachłanni zachłannością płynącą z jednej strony z egoizmu, z drugiej zaś z zachwytu nad bogactwem możliwości. Im więcej perspektyw, tym trudniej się ograniczać, zaś perspektywy przyrastają geometrycznie wraz z postępem naszej wiedzy.


Musiałem przyciąć nieco moje drzewko bonsai.

Nie znam się na poprawnej pielęgnacji i przycince. Coś tam, rzecz jasna, czytałem, ale informacje już dawno wyparowały z mojej głowy. Obserwując jednak konary mojej roślinki zauważyłem usychające kępki liści. Kierując się bardziej instynktem, niż wiedzą, chwyciłem za cążki i odjąłem gałęzie, które sprawiały wrażenie zbyt obciążających organizm drzewka.

Z czasem gałązki i listki odrosną, dążąc ku słońcu z odwiecznym uporem. Dla roślin czas płynie inaczej, o ile płynie.

Czasami chciałbym, aby czas nie płynął.