Miłość, śmierć i potworności

Obejrzeliśmy z M. Love, Death & Robots część 2 na Netflixie. Szybka refleksja: autorzy dostali chyba do przerobienia zagadnienie nieśmiertelności. Mało w tej serii robotów, więcej za to właśnie śmierci, a konkretnie jej braku, bądź też trwania wbrew niej, mimo niej.

Najmocniejszy, ostatni odcinek odsłania najwięcej wielopoziomowych, metafizycznych pytań. Natomiast jeden z tych, które wydał mi się najsłabszy, w jakiś sposób okazał się kluczem do rozumienia całości. M. zwróciła na to uwagę, chodzi o odcinek z pociągiem. W odcinku tym pociąg (czas), jadący skądś dokądś, nagle staje w polu. Nieliczni pasażerowie śpią, ale bohater nie. Wiedziony niepokojem i ciekawością, wychodzi z wagonu. Pola wysokich traw rozświetlane są tu i tam bladą poświatą. Od strony lokomotywy podchodzi konduktor i każe protagoniście wrócić do przedziału, ponieważ kocioł lokomotywy musi się zagrzać (akcja dzieje się jakoś na przełomie XIX i XX wieku). Bohater jednak odpowiada, że skoro i tak stoją, to może chociaż sobie zapali. Konduktor zgadza się, ale zapowiada, że przed odjazdem zawoła tylko dwa razy i nie zamierza czekać.

Protagonista, naturalnie, włazi w trawy i gubi drogę. Pociąg (czas) ponownie zaczyna ruszać, bohater goni za nim w panice i wówczas odkrywa, że blade światła są emitowane przez nieumarłych, którzy – naturalnie – zaczynają go gonić. Gdy już, już ma paść ich ofiarą, nadciąga konduktor, który odgania poczwary pochodnią. Obaj gonią za odjeżdżającym pociągiem, wskakują na platformę wagonu i uciekają.

– Kim oni są? – pyta wstrząśnięty bohater.

– Nie wiadomo. Być może podróżnymi, którzy wysiedli z pociągu i zgubili drogę – odpowiada konduktor.

Ot, tyle fabuły.

Na początku pomyślałem, że to taka sobie pretekstowa historyjka, służąca pokazaniu atrakcyjnej kreski, estetycznej animacji. Jednak prostota nie jest tu prostacka, a interpretacja – choć nieskomplikowana – jest wytrychem do całej serii. Próba opuszczenia porządku czasowego (pociąg) skutkuje wkroczeniem w przestrzeń potworną, w której tracimy rozeznanie, tracimy cel, gubimy sens. Ci, którzy spróbowali, próbują lub spróbują, skazani są na potworność – mają paść jej ofiarą lub dołączyć w poczet jej przedstawicieli. I – co ciekawe – nigdy nie zabraknie tych, którzy zechcą spróbować. Można próbować ich ostrzegać, ale, przywołując słowa konduktora:

– I tak nikt Panu nie uwierzy.