Luźna myśl o niezdolności do nowego patriotyzmu

Czytając Korzenie totalitaryzmu Hannah Arendt natrafiam na ciekawy ustęp:

[…] nacjonalizm plemienny wychodzi od nieistniejących elementów pseudomistycznych i zaleca ich pełne urzeczywistnienie w przyszłości. Można go łatwo rozpoznać po właściwej jego skupieniu się na samym sobie niesłychanej bucie, wskutek której ośmiela się oceniać naród, jego przeszłość i teraźniejszość za pomocą kryteriów podniosłych cnót duchowych oraz zupełnie odrzucać jego rzeczywistą egzystencję, tradycję, instytucje i kulturę.

Hannah Arendt, Korzenie totalitaryzmu, Świat Książki, Warszawa 2014, s. 290

Ten fragment idealnie trafia w moje niedawne przemyślenia odnośnie polskiego patriotyzmu. Uważam, że jednym z największych zaniedbań wszystkich ekip rządzących od 1989 roku było zupełne zaniechanie nowego zagospodarowania, nazwijmy to, uczuć narodowych, które mogłoby zbudować tożsamość i satysfakcję z przynależności do narodu w oparciu o realne zjawiska. (Oczywiście, że wpływ na to miały okoliczności gospodarcze i oczywiście, że wykluczenie sporej części społeczeństwa z uczestnictwa w beneficjach płynących z transformacji ustrojowej miały na to duży wpływ, ale to sprawy na dłuższy wywód przy innej okazji).

W zamian za to jakiekolwiek odwoływanie się do dumy narodowej (chyba jedynie z wyjątkiem zachowań związanych ze sportem) zaczęto przedstawiać w negatywnym świetle, jakby w jakiś sposób wstydliwą sprawą było przyznawanie się do radości z przynależności do konkretnego narodu. W ten sposób oddano tak naprawdę pole tym, którzy po prostu obsiali je na nowo starą śpiewką o oblężonej twierdzy, zwycięstwach moralnych, przedmurzu chrześcijaństwa itp. itd. Innymi słowy, którzy zbudowali dumę narodową na powrót na tym samym, co wcześniej – kontrze wobec wroga, uporze wobec najeźdźcy, upartym trwaniu w obliczu obcego naporu. A że nie bardzo chciał się znaleźć jakiś rzeczywisty wróg, faktyczny najeźdźca i realny obcy napór, to należało je skonstruować.

Uważam to za z gruntu fałszywy, fikcyjny patriotyzm*, oparty na logice nacjonalizmu pan-ruchów opisanej przez Arendt. To miraż, który nie pozwala czerpać radości z przynależności do narodu w odniesieniu do jego realnej charakterystyki. Miraż o tyle kuszący, że przedstawia własny naród jako w pewien sposób wybrany, lepszy. Co ciekawe, wybrany i lepszy, bo uciskany. Dlatego – skazany na wstawanie z kolan.

Ten miraż przesłania prosty fakt, że nie klęczymy na kolanach. Stoimy jak równi wśród innych. Wcale nie gorsi. Ale też – wcale nie lepsi. A to czasami trudno zaakceptować.

* używam tu pojęcia patriotyzmu w ogólnym rozumieniu miłości do ojczyzny lub przywiązania do miejsca swojego pochodzenia czy zamieszkania.