…sobie na spaca – śpiewają Łąki Łan w jednym z tych nielicznych utworów, które mi się podobają. Lasu doradza mi, lasu nawraca. Lubię na polanę się wbić z dala, polana myśli rozwiane scala.
A. i T. zapałały nagłą miłością do koni. Podejrzewam, że miłość ta nagła i niespodziana związana jest ściśle z grą Star Stable, w którą ostatnio się solidarnie, siostrzanie zagrywają. Wozimy je na jazdy do stadniny położonej na samym skraju miasta, tuż pod lasem. M. zazwyczaj nie może jednak tego robić ze względu na pracę. Dlatego jeżdżę ja.
Bardzo by mnie to irytowało, gdyby nie las.
Oczekując na koniec zajęć i aby uniknąć bezsensownego podróżowania po mieście tam i z powrotem, uskuteczniam długie i nieśpieszne spacery wśród drzew. Pozwalam myślom dryfować nad darnią lub w koronach sosen i buków. Robię to, do czego rzadko mam sposobność ze względu na miejsce zamieszkania.
Będąc nastolatkiem spędzałem w lesie mnóstwo czasu. Gdy tylko pogoda pozwalała, wskakiwałem na rower, wrzucałem książkę do plecaka i jechałem w dowolną stronę. Jadąc gdzie bądź, szybko przejeżdżało się moje miasteczko na wskroś i trafiało w gąszcz. Tam zaś pedałowałem kilkanaście minut w głąb, siadałem na polanie i czytałem. Lub pozwalałem sobie na nierobienie niczego.
W mieście bardzo tego brakuje. Tego specyficznego rodzaju ciszy, miękkiej ściółki pod stopami, tego wrażenia czasu oderwanego od liniowego doświadczenia, zapętlonego wokół narastających corocznymi słojami pni. Więc:
Lubię do lasu iść sobie na spaca,
Łąki Łan, Lass
Lasu doradza mi, lasu nawraca,
Lubię na polanę się wbić z dala,
Polana myśli rozwiane scala