Impresje o impresjonizmie

Półtora miesiąca. Tyle czasu minęło, odkąd – zupełnie przypadkiem – zabłąkałem się na interaktywną wystawę o impresjonizmie. Stało się to przy okazji odwiedzin u K. w stolicy naszego pięknego kraju i było zupełnie niespodziewane. Powiedzmy sobie szczerze, weekend u K. zwyczajowo oznacza raczej nieumiarkowanie w piciu i jedzeniu oraz włóczęgę po stołecznych nocnych przybytkach, nie zaś wydarzenia z obszaru szeroko rozumianej kultury. A tu proszę, niespodzianka. Co jeszcze ciekawsze, mimo wstępnego rozbawienia koncepcją wystawy, doszedłem do wniosku, że w sumie jest ona całkiem na miejscu.

Ale po kolei.

Interaktywna wystawa o impresjonizmie polegała na wpuszczeniu audytorium do przestrzeni poprzedzielanej taflami materiału, na których z rzutników wyświetlane były bądź to prace impresjonistów, bodź fragmenty ich prac, sklejone w animowany, narracyjny kolaż. Obrazowi towarzyszyła muzyka. Informacji w formie tekstu było niewiele i zaserwowane zostały tylko w pierwszej przestrzeni/sali. Dalej widzowie pozostawieni zostali sam na sam ze scenografią i wszechobecnymi impresjonistycznymi obrazami, wyłaniającymi się z poprzednich kształtów, rozmywających się bądź przekształcających w formy nowe.

Początkowo wydało mi się to niedorzeczne. Podzielam w dużej mierze opinię G., że w obcowaniu z malarstwem ważne jest doświadczenie materii malarskiej: dostrzeganie faktury farby, pociągnięć pędzla, historii wyłaniania się obrazu z kolejno nakładanych warstw. Dlatego też wyświetlanie prac impresjonistów uznałem za jakiś absurd. Jednak po chwili dotarło do mnie, że impresjonizm chciał być przecież malowaniem światłem. Koncentrował się właśnie na nim, na jego fenomenie. To ono właśnie stanowiło w istocie jego materię, nie farba czy płótno. Te ostatnie stanowiły tylko medium, dzięki któremu malarz starał się tchnąć światło w swoje dzieło.

W tym kontekście wyświetlanie prac na ścianach i taflach rozdzielającej przestrzeń materii stanowi właśnie oddanie pierwotnej intencji impresjonizmu. Co więcej – to nadal malarstwo figuratywne, polegające na przed-stawianiu, jednak wspinające się na metapoziom, gdyż będące jednocześnie przedstawianym i przedstawieniem.

Co niektórzy widzowie filowali nawet lub fotografowali wyświetlane obrazy, co wprowadzało do sytuacji kolejną warstwę przed-stawienia.

[W pewnej chwili dziecko podbiega do obrazu, uderza w niego dłońmi i woła ucieszone: – To jest ściana!]

W ostatniej, największej sali statyczne obrazy zastąpione zostają dynamiczną, obrazową narracją. Czymś w rodzaju animacji, choć bez fabuły. Bardziej wizualizacja, niż film. Raczej partner dla rozbrzmiewającej z głośników muzyki, niż samodzielny gracz. Plamy światła wydobywały obrazy z ciemności, odmalowywały światłem ich wycięte z kontekstu fragmenty i układające je w nowe kompozycje. Nowe impresje. Impresjonistyczny sposób przedstawiania impresjonizmu, bazujący na wrażeniu. Forma kieruje uwagę na zmianę.

Metaimpresjonizm.

W jaki sposób współczesnemu widzowi zaproponować obraz, przybliżyć jego rozumienie? Jesteśmy przeładowani obrazami, nie robią na nas wrażenia. Dzisiejszy świat to świat obrazu. Obraz świata przesłania nam sam świat.

Omawiana wystawa to ciekawa próba przewrotnego postawienia sprawy. Tu tworzywem jest malarstwo impresjonistów, treścią jest forma prezentacji, sensem zaś jest wydobywanie wrażenia.

Być może tak właśnie trzeba proponować malarstwo figuratywne w czasach przesytu przed-stawieniami, w erze rozpusty obrazu.