Jakiś czas temu obejrzałem ostatni sezon The Expanse, a przed kilkoma dniami skończyłem czytać ostatni tom serii książek stanowiącej podstawę dla serialu. Moje myśli luźno krążą sobie wokół pozostawionego wraz z końcem lektury uniwersum, wokół bohaterów, wątków i motywów.
The Expanse to świetna seria. Zarówna adaptacja ekranowa, jak i literacki pierwowzór – choć opinię o tym ostatnim opieram wyłącznie na trzech ostatnich tomach. Jest tam wszystko, czego trzeba: intrygi, epicki rozmach, porywająca wizja i przekonujący, pełnokrwiści bohaterowie, sportretowani w bardzo ludzki sposób. Być może protagoniści są, rzeczywiście, nieco zbyt jednoznacznie pozytywni w swoich motywacjach i działaniach, jednak antagoniści cechują się wieloaspektowością, dzięki której są przekonujący, prowokujący do myślenia i do kwestionowania pewnych wyborów lub celów głównych bohaterów.
Obok tego, a może między wierszami, prześwituje natomiast wielkie Nieznane – obce inteligencje, których motywacji i intencji można się tylko domyślać na podstawie przybliżeń przefiltrowanych przez umysły bohaterów i sformatowanych na antropocentryczną modłę. Są tajemniczy Świetiści, dysponujący zbiorowym umysłem twórcy protomolekuły i technologii pierścieni, zaś gdzieś dalej – a może gdzieś indziej – cieniem kładą się Mroczni, nie mniej tajemiczy wrogowie tych pierwszych, którzy przed eonami doprowadzili do ich unicestwienia. Nazwy są moje, nie mniej oddają naturę rzeczy.
Najciekawsze dzieła o obcej inteligencji to te, które nie próbują jej całościowo definiować i opisywać, jak Odyseja kosmiczna 2001 czy Solaris. Te, które oddają obcości, co do niej należy. Są one niepokojące, ale jednocześnie porywające, bo pozwalają poczuć, czym obcość jest – czymś niepoddającym się poznaniu.
Poznanie bowiem jest przemocą. Jest ujęciem poznawanego w siatkę pojęciową poznającego. Jest internalizacją poznawanego w umyśle poznającego, zaś po heideggerowsku, uczynieniem z niego narzędzia, gdyż narzędziowość jest sposobem bycia przedmiotów, a przedmiot poznania tym właśnie pozostaje – przedmiotem. Nawet, jeśli jest świadomy.
Jak jednak ująć narzędzie stworzone przez obcą świadomość? Czy ujmując je własną dłonią, jesteśmy w stanie ująć to samo narzędzie, czy inne, pasujące do naszej dłoni, lecz zarazem służące innym celom? Protomolekularna technologia w The Expanse to właśnie coś takiego – narzędzie obcej świadomości, wykorzystywane przez umysł ludzki w ludzkich celach. Im bardziej jednak człowiek stara się zrozumieć tę technologię, im większej ekspansji własnego poznania dokonuje, tym bardziej sam staje się przedmiotem ekspansji poznania obcych. Jest bowiem chyba jakoś tak, że technologia stanowi praktyczną manifestację myśli, a używanie jej prowadzi do zmiany używającego. W tym sensie przedmiot poznania również wywiera przemoc na poznającym, kiedy zaś przedmiot ten stanowi wytwór obcej inteligencji, wówczas poprzez niego obca inteligencja wywiera przemoc na inteligencji poznającego. Dokonuje na nią ekspansji.
Grande finale serii to właśnie romans z tą ideą. Sięgnięcie po cały potencjał protomolekuły to zgoda na zostanie poznawczo zgwałconym przez inne. Utrata człowieczeństwa. Utrzymanie go natomiast wymaga ofiary z ekspansji poznawczej. Rezygnację z pewnych możliwości.
Wybór wydaje się jasny. A może jednak nie?