Czy epidemia COVID-19 uodporni nas na krótkowzroczność?

Nasza zglobalizowana cywilizacja (Europa, Ameryka, rozwinięta część Azji) żywi irracjonalne przekonanie, że nasz obecny standard życia jest czymś danym raz na zawsze. Jakby jeszcze 100 lat temu jakość egzystencji, którą możemy się teraz cieszyć, była czymś oczywistym. Jakby to wszystko nie mogło przeminąć, czego przecież ludzkość doświadczała już niejeden raz.

Tymczasem naukowcy już od lat ostrzegają, że może się zdarzyć dziesiątkująca ludzkość pandemia. Od ponad 40 lat upominają też przemysł i polityków, by ograniczyli emisje dwutlenku węgla, gdyż – wedle wszelkich naukowych przewidywań – nadmierny efekt cieplarniany doprowadzi do katastrofalnych w skutkach zmian klimatu. Dalej, że spore nadużywanie antybiotyków doprowadzi wkrótce do kryzysu w medycynie, spowodowanego antybiotykoopornymi szczepami bakterii. Że przełowienie oceanów poważnie zagraża stabilności jego ekosystemów, co może przynieść trudne do przewidzenia konsekwencje biologiczne i gospodarcze…

Na darmo. Decydenci i możni tego świata są zupełnie uodpornieni na te ostrzeżenia. Żywią absurdalne, w mojej opinii, przekonanie, że fizyka, chemia czy biologia będą honorować zasady wolnego rynku i liberalnej demokracji i że nie wykażą się takim nieznośnym brakiem taktu i rozsądku, by rozsadzić te ramy.

Obecna pandemia koronowirusa może zadziałać tu jak szczepionka. Nie, żebym w to szczególnie mocno wierzył, ale może jednak, może choć trochę. Tempo ekspansji COVID-19 zaskoczyło polityków całej naszej zglobalizowanej cywilizacji i – po ledwie trzech miesiącach – przerosło pojemność służby zdrowia już dwóch krajów: potężnych Chin i mniej potężnych, aczkolwiek wciąż będących jednym z głównych krajów Unii Europejskiej, Włoch. Wdrażane w kolejnych krajach procedury są coraz bardziej restrykcyjne, gdyż ich rządy są już świadome zaniechań poprzedników i starają się działać coraz bardziej zdecydowanie od pierwszych chwil. Działania Polski są w tej materii bardzo racjonalne i zasługują – przynajmniej na razie i w odniesieniu do szczebla centralnego – na dobrą ocenę. Mimo całego mojego sceptycyzmu względem rządu PiS. Czy to wystarczy? Czas pokaże.

A czy wystarczy do uodpornienia się na nadmierną pewność siebie, poczucie niezniszczalności, skłonność do zaniechań względem przewidywanych przez naukowców zagrożeń? Mam szczerą nadzieję (podszytą, rzecz jasna, wątpliwościami), że tak będzie. COVID-19 ma tę zaletę w stosunku do, dajmy na to, zmian klimatu, że jej skutki są odczuwalne i widoczne natychmiast. Nie sposób ich zignorować i udać, że ich nie ma. Paradoksalnie, może obecna pandemia przyniesie na dłuższą metę pozytywne skutki.