Ciemnowidzenie

Najlepiej widział po zmroku, gdy rzeczy traciły barwy i stawały się ledwie formą, niewyraźnie odcinającą się od kontekstu. Ludzie jawili się tym, czy są — głosem w ciemności, niepewnym ruchem, czasem ulotnym lśnieniem gałki ocznej, odbitym od blasku zbłąkanego fotonu.

— Nasza cywilizacja już dawno wymarła — mówiła mu matka, jednak dla niego ten cichy napór kosmosu wciskającego się w muszlę po minionej kulturze — to była właśnie kwintesencja życia.

W noce takie, jak ta, lubił zabierać głos. Mówił do innych przygodnych włóczęgów, tych, którzy chcieli i tych, którzy nie chcieli słuchać. Nikogo innego nie było. Zresztą — nigdy nikogo innego nie było.

— Niech płonie — powiedział ktoś, podpalając ostatnią stertę książek. Ciepło rozlało się po pomieszczeniu w przypływie fałszywej otuchy. Twarze wyłoniły się z mroku, liźnięte pomarańczowym światłem płomienia. W zmarszczkach, grymasach i bliznach dało się czytać historię.

Na chwilę znów można było zapomnieć.

Pobierz tomik „Nic tu po nas”