Brzmienie zdań

Czasami przychodzi mi do głowy zdanie i uczepia się myśli, ale próba dobudowania do niego jakiejkolwiek treści, jakiegokolwiek ciągu dalszego spełza na niczym. Znaczenie słów, znaczenie zdań i znaczenie skrywające się w napięciu pomiędzy nimi, w tym wszystkim, co wypowiedziane nie zostało, jest jakieś takie niewydarzone i niezgrabne, wymuszone i nieciekawe. A jednak zdanie trzyma się synaps i trzyma. Mam wrażenie jakiegoś zobowiązania wobec niego, jakbym dał mu obietnicę rozwinięcia, jakby porzucenie go miało być zmarnowaniem potencjału. Krążę więc wokół niego, jak sęp wokół padliny, a ono ostentacyjnie rzuca mi wyzwanie, któremu nie mogę sprostać.

Być może czasami należy po prostu nie sprostać?

Zastanawiam się, czy nie chodzi wyłącznie o brzmienie słów i zdań, grę aliteracji, rytm powtórzeń. O tę całą melodię przydechów, energię wyzwalaną w rozbłyskach spółgłosek zwarto-wybuchowych, skoki dynamiki, kadencje i inne eksplozje intonacji. To wszystko układa się w specyficzną melodię tekstu, układ dźwięków o barwie, która jest jakaś. Być może chodzi wyłącznie o to. Sens i znaczenie jako wtórna nadbudowa nad brzmieniem