Przyśpieszona ścieżka do wielokulturowości

Do klasy A. dołączyły trzy Ukrainki. Ukraińska sąsiadka z dołu zamieszkała z dwójką uchodźców. Znajoma również gości uciekającą przed wojną mamę z dziesięcioletnią córką. Cyrylica w przestrzeni publicznej staje się powoli normą. Język ukraiński słyszę na ulicach równie często, jak polski.

Do naszego kraju uciekło przed rosyjskimi bombami szacunkowo około dwóch milionów Ukraińców. Część, rzecz jasna, pojedzie dalej w świat, jednak część zostanie. Już wcześniej wschodni sąsiedzi stanowili największą w Polsce mniejszość narodową (około 1,3 miliona osób), obecnie zaś będzie to niemal 10% ogółu ludności.

W Prześnionej rewolucji Andrzej Leder opisywał, jak w rezultacie II wojny światowej Polska stała się krajem monokulturowym, co nie zdarzało jej się w całej wcześniejszej historii. Kilka pokoleń wychowywało się w takich warunkach, uznając je za normę. Obecnie przeżywamy coś w rodzaju przyspieszonego powrotu do stanu sprzed stu lat, gdy Polska stanowi dom dla wielu narodowości i kultur, a jej mieszkańcy posługują się różnymi językami. Nie wiem do końca, jak ocenić ten stan, ale intuicyjnie oceniam go dobrze.