Ocena historii

Gdy Paweł Kukiz po głosowaniu przyjmującym „lex TVN” wychodził z sali, towarzyszyły mu gwizdy i krzyki. Gwizdy i krzyki, już te wirtualne, internetowe, przeniosły się na jego konta społecznościowe, gdzie dawni koledzy i koleżanki artyści, opozycyjni politycy czy wyborcy nie szczędzili mu ostrych (lub gorzkich) słów.

Paweł Kukiz bronił się – i broni – odnosząc się do swojego z dawna już deklarowanego poparcia dla tzw. repolonizacji mediów. Umyka mu, że haniebne jest nie tyle jego poparcie dla kontrowersyjnej ustawy, co wsparcie oszustwa związanego z reasumpcją głosowania, którego był jednym z głównych aktorów.

Mam tu dwa skojarzenia. Pierwsze wiedzie do posła Władysława Sicińskiego, który jako pierwszy zerwał obrady polskiego Sejmu w 11 marca 1652 roku. Historia zapamiętała go przede wszystkim jako osobę, która wykorzystała formalną możliwość w partykularnym interesie i wbrew jej intencji, dając precedens do późniejszych podobnych działań, które – jak wiemy – stanowiły jeden z głównych czynników erozji I Rzeczpospolitej.

Drugie skojarzenie odsyła mnie do drugiego odcinka pierwszego sezonu Czarnego lustra, w którym dwoje młodych walczy z systemem, by ostatecznie zostać przez tenże system skonsumowanych, stać się albo systemu prostytutką, albo trybem.

Myślę, że Paweł Kukiz do końca swoich dni będzie widział w lustrze cień Jarosława, błądzący gdzieś wśród jego zmarszczek i rysów twarzy. Myślę też, że historia nie będzie łaskawa.

Ale co ja tam wiem.