Alternatywne rzeczywistości

Urlop. Upalny dzień. Duszne, zawiesiste popołudnie.

W drodze na plażę A. ukąsiła osa. W szyję, nieco pod linią żuchwy.

A. nie jest alergiczką. Płakała, ale tylko parę minut. G. szybko kupiła w przyplażowym bufecie lodowatą puszkę coli, którą uśmierzaliśmy ból i obrzęk. Ten ostatni nie był duży, urósł jedynie do rozmiarów przeciętnego ukąszenia przez komara. A. szybko przeszła nad tym do porządku dziennego i kwadrans później hasała już w wodzie.

W alternatywnej rzeczywistości, w której A. jest uczulona na jad błonkoskrzydłych, ta chwila przypadkowego splotu trajektorii jej marszu i lotu osy zaważa na wszystkim. Szybko rosnący obrzęk i reakcja alergiczna sprawiają, że sytuacja w mgnieniu oka robi się tragiczna. Nie ma możliwości, by karetka pogotowia dojechała na tyle szybko, by ratownicy medyczni mogli interweniować, natomiast ratownicy z okolicznego kąpieliska – dorabiający wakacyjnie młodzi faceci – nie mają na podorędziu niczego przeciwhistaminowego. Zbiegowisko osób może tylko obserwować, jak mała dziewczynka gaśnie w oczach. Nikt nie może nic zrobić.

Jesteśmy drobinami na falach przypadku. Opatrzność to kwestia wiary i wyboru, by bezsens post factum nazywać celowością.